Szukasz nowej pracy? Pomożemy Ci zawodowo! Praca jako praca szparagi w Twojej okolicy - tylko w kategorii Praca na OLX!
Szparagi cieszą się dużym zainteresowaniem wśród konsumentów w Niemczech. Sezon w ubiegłym roku rozpoczęły wysokie ceny (20-25 euro za kilogram). Czy w tym roku firmy mogą mieć problem ze znalezieniem pracowników do zbioru warzyw? Poziom szczepień w krajach Europy Wschodniej (skąd pochodzi najwięcej pracowników sezonowych) jest dość niski, co podkreślił dyrektor zarządzający Związku Południowoniemieckich Hodowców Szparagów i Truskawek (VSSE). “Wskaźnik szczepień w Rumunii wynosi 41,5 proc., a w Polsce nieco ponad 50 proc.” – zaznaczył Simon Schumacher. Jak dodał, obecnie prowadzona jest dyskusja ws. zapewnienia bezpiecznych warunków pracy. Stowarzyszenie południowoniemieckich hodowców szparagów i truskawek (VSSE) przypuszcza, że wśród grupy, która przybędzie w celach zarobkowych, będą też osoby niezaszczepione przeciw COVID-19. Zasady pracy w Niemczech W Niemczech w miejscu pracy obowiązuje zasada 3G – geimpft (zaszczepiony), getestet (przetestowany), genesen (ozdrowieniec). Schumacher podkreślił, że codzienne testy robotników podczas sezonu pracy byłyby "ogromnym wysiłkiem". VSSE liczy na to, że wielu przybywających do pracy zdecyduje się na przyjęcie szczepionki w Niemczech. Obecnie prowadzone są działania, które mają za zadanie zapewnić pracownikom sezonowym możliwość zaszczepienia się przeciwko koronawirusowi. Firmy są pytane w tej kwestii o oczekiwania i potrzeby. Jak poinformował, Frank Saalfeld z Netzwerk der Spargel- und Beerenverbände „nadzieje są pokładane w szczególności w nowej szczepionce Novavax oraz szczepionce firmy Johnson & Johnson". „W Rumunii szczepionki mRNA mają raczej kiepską reputację” – dodał. Zabraknie chętnych do pracy? Firmy negatywnie postrzegają z kolei wprowadzenie obowiązku ws. szczepień dla pracowników sezonowych. Jak poinformował Simon Schumacher, w ankiecie wiele przedsiębiorstw wyraziło obawy, że w takim przypadku zmniejszyłaby się liczba chętnych do pracy przy zbiorach. Instytut Roberta Kocha (RKI) przekazał we wtorek, że w ciągu ostatniej doby w Niemczech zarejestrowano 169 571 zakażeń koronawirusem, zmarło 177 osób z COVID-19. Obecnie działalność wielu firm utrudnia przechodząca przez Europę fala zakażeń koronawirusem, pracownicy są kierowani na kwarantannę. W obawie przed paraliżem niektórych sektorów państwa postanowiły złagodzić pandemiczne restrykcje. Z informacji agencji pracy w Polsce wynika, że Niemcy to jeden z głównych kierunków emigracji zarobkowej. Wzrost zainteresowania pracą w tym kraju nastąpił ze względu na brexit w Wielkiej Brytanii, który skomplikował zasady ws. zatrudnienia skierowane do obywateli państw Unii Europejskiej. W odpowiedzi wielu pracowników już w ubiegłym roku szukało ofert w innych krajach. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Od kwietnia 2022 ogłoszenie sezonowej pracy w Niemczech przy zbiorze szparagów. Od zaraz zatrudnienie dostępne w Kolonii również bez znajomości języka i doświadczenia w rolnictwie. Stanowisko: Pracownik sezonowy do zbiorów szparagów Lokalizacja: Kolonia, Niemcy Zarobki: 10,50 euro brutto na godzinę pracy Liczba wakatów Opis Propozycja sezonowej pracy w Niemczech dla pracowników fizycznych. Aktualne ogłoszenie zatrudnienia przy zbiorach szparagów. Pracodawca wymaga dobrej znajomości języka niemieckiego. Stanowisko: Pracownik fizyczny Lokalizacja: różne lokalizacje Termin: 2 możliwe do wyboru- kwiecień- maj lub maj-czerwiec Zarobki: zostaną podane poprzez kontakt telefoniczny Obowiązki: Praca na polu w gospodarstwie rolnym przy zbiorach szparagów. Pracownik będzie miał za zadanie pakować szparagi i przenosić Oczekujemy: Obowiązkowo poszukujemy pracowników którzy od początku roku nie byli zatrudnieniu, nie prowadzili działalności gospodarczej ani nie są zarejestrowani jako bezrobotni. Kandydat na pracownika nie może pobierać emerytury ani renty od początku 2014 ewentualnie dopuszczalne jest pobieranie renty rodzinnej Ponadto znajomość języka niemieckiego na poziomie dobrym dobra sprawność fizyczna Aplikacja: zgłoszenie należy przesłać na adres: @ źródło: Prawie 30 tys. niemieckich farmerów, czyli 10 procent wszystkich gospodarstw rolnych w Niemczech, uprawia szparagi i truskawki. Uchwalona przez rządzącą koalicję jednolita płaca minimalna w
- Na szparagowe zbiory Polacy już nie chcą przyjeżdżać - mówią niemieccy przedsiębiorcy w tamtejszych mediach. To może zaskakiwać, bo przecież przez lata, jeśli nie dekady, szparagi za Odrą zbierali właśnie głównie Polacy. Zdarzało się, że sezonowa praca zapewniała Polakom byt na wiele miesięcy. Czy coś się zmienia?- Może byś sam zatrudnił się przy szparagach? - zapytali moi szukać ogłoszeń. - Praca przy szparagach w Berlinie - przeczytałem w jednym z nich. Zdziwiłem się - praca przy zbiorach w wielkiej metropolii?Zobacz także: Szparagi. Dlaczego warto je jeść? Obejrzyj wideo:Dzwonię pod numer kontaktowy. Szybko okazuje się, że z tym Berlinem to mała przesada. Kobieta, z którą rozmawiam, wyjaśnia mi, że zbiór jest w Mötzow - 70 kilometrów od niemieckiej stolicy. Mówię, że jestem zainteresowany Ale wie pan, że to bardzo ciężka robota? - pyta. Odpowiadam, że nie wiem. Ale i tak jestem chętny. - To zapraszamy w czwartek o ósmej - słyszę. Muszę jeszcze tylko podać swoje podstawowe dane. Cała rekrutacja trwała może trzy dwóch dniach od rozmowy przyjeżdżam do Mötzow. To niewielka wioska, która żyje ze szparagów. Jest wielki zakład przetwórstwa tych warzyw, są sklepy. Widzę parking, na którym widać tylko auta na polskich blachach. Gdy staję, od razu widzę ludzi idących do pracy. - Ty jesteś Mateusz, nie? - zaczepiają mnie. - Chodź z nami - mnie do dużego zakładu, do mojego szefa - Andrzeja. Mijam wielkie hale i już dostaję reprymendy od moich nowych kolegów. - Ej, ale zdjęć tu nie robimy - trafiam do niewielkiego biura Andrzeja. Mój nowy szef jest sympatyczny, choć zdecydowany. Daje mi nowy fartuch i dwie pary rękawiczek. Tylko kalosze mam używane. - Pracował w nich jeden Ukrainiec. Spokojnie, żadnych grzybów nie miał - zdradzam, że przyjechałem tu jako dziennikarz. Nie wspominam też, że nigdy wcześniej nie pracowałem fizyczne. Ale Andrzej chyba zaczyna czuć, że coś jest nie tak. - No co ty, chłopie, fartucha nigdy nie zakładałeś? - pyta, jak próbuję się siłować z ubraniem. Pomaga mi jeden z kolegów. A Andrzej jednak postanawia mi zaufać. Idzie po kluczyk do mojego pokoju. Dostaję nawet chwilę na rozładowanie swoich się, że będę mieszkać z Dimą z Ukrainy. Pokój by pomieścił jeszcze kilka osób, ale cóż, chętnych do pracy ostatnio brak. Pokój znajduje się w starym, ceglanym budynku. Cóż, mówiąc eufemistycznie, hotelowy standard to to nie wyglądał mój pokój w "patologii""Nazywają nas tu "patologia""Jednak zanim przystąpię do pracy, muszę iść podpisać stos dokumentów. Niemcy w końcu słyną z biurokracji - i nawet na zbiorach szparagów można to Lepiej się zastanów, co robisz - rzuca w moją stronę przechodzący Polak. - Oni tak tu piją, że nie wiem, czy z nimi wyrobisz - dodaje. - Tak? Zobaczymy, kto tu nie wyrobi - odpowiadam buńczucznie. Tak naprawdę nie mam zbyt mocnej głowy, ale mam nadzieję, że pewność siebie zapewni mi trochę szacunku w nowej grupie. Po grymasach na twarzach czuję jednak, że nie do końca się się Krzysiek, ten, który przed chwilą udzielił mi reprymendy. - A wiesz, jak nazywają nasz budynek? Patologią. Więc się przygotuj - uśmiecha podpisać dokumenty. Choć są po niemiecku, ważniejsze paragrafy są przetłumaczone na polski i rumuński. Papierów jest mnóstwo: meldunek, jedna umowa, druga umowa, pozwolenie na parkowanie... Gdy udaje się mi ze wszystkim uporać, Polka z biura pyta mnie, jaką chcę zaliczkę. Mówi, że mogę wziąć 50 albo 100 euro. Wybieram 50 - i od razu żałuję. Chyba każdy, kto przyjeżdża tu zarabiać, wybiera drugą właśnie, a co z zarobkami? Z mojej umowy wynika, że mam gwarantowane trochę ponad 1,3 tys. euro brutto za miesiąc. Ale mogę zarobić znacznie więcej dzięki premiom. - Czasem zarabia się tu 500, czasem 600 euro na tydzień. Ale bywa też 400. Wszystko zależy od tego, jak pracujesz - wyjaśnia mi 600 euro to prawie 2,6 tys. zł. Nie najgorzej - nawet jeśli trzeba odliczyć 6-7 euro dziennie za nocleg i za wyżywienie. Ale czy Andrzej jest ze mną szczery? Przed rozpoczęciem pracy udaje mi się chwilę pogadać jeszcze z Krzyśkiem. - Zarobiłem teraz 600 euro na rękę za tydzień. A zdarzało się, że w Polsce nie miałem tyle przez miesiąc - jedzie 2 tysiące kilometrów, by pracować w "wannie"Czas przystąpić jednak wreszcie do pracy. - Jadę na pole? - pytam Andrzeja. - Nie, idziesz do wanny - mówi. Nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Szybko okazuje się, że "wanna" do ogromna część zakładu, w której czyści się zebrane szparagi. Moja praca będzie polegać na zabieraniu skrzynek ze szparagami z taśmy, wkładaniu ich do metalowego pojemnika, wlewaniu wody - i potem na wyciąganiu. Zostaje mi przydzielony kod kreskowy, który jeden z pracowników będzie skanował przy rozładunku. Szefowie więc będą doskonale wiedzieli, ile paczek załadowałem. I od tego będzie zależeć moja wypłata."Patologia". Tu mieszkają robotnicyW "wannie" pracuje kilka osób, w większości Ukraińcy. Pierwsze pół godziny nie mam problemów z wrzucaniem skrzynek. - Są ciężkie, no ale przecież ostrzegali mnie - się rozładować pierwszy transport ze szparagami. Ekipa Ukraińców robi sobie małą przerwę. Podchodzę do nich. - Skąd jesteście? - pytam. - Odessa. Taka lepsza Ukraina - śmieje się dwudziestokilkuletni chłopak. Dłużej udaje mi się porozmawiać z Saszą, który uczy mnie pracy w "wannie".- Ja jestem z Czarnomorska pod Odessą. 2 tysiące kilometrów stąd - mówi. - To tak dojeżdżasz? - dopytuję. - Tak, dojeżdżam - odpowiada. Wszyscy Ukraińcy posługują się całkiem nieźle polskim. Wygląda więc na to, że przed zbiorami pracowali nad Wisłą. O to jednak już nie mam okazji się dopytać. Widzę, że przyjeżdżają kolejne transporty ze szparagami. Trzeba rozładowywać i wygląda "wanna"Czuję, że taryfa ulgowa się dla mnie skończyła. Tempo jest coraz szybsze, mam jakieś kilkanaście sekund na zabranie skrzynki z taśmy i włożenie jej do zbiornika. Pracuję godzinę, może półtorej bez przerwy. Gdy ta nadchodzi, jeden z nowych kolegów zagaduje mnie. - Po**a robota, nie? - mówi. - Robota jak robota - mówię. - Ciesz się, że nie jesteś na polu. Może tam jest lżej, ale za to siedzi się w błocie cały dzień - do pracy. Podjeżdża transport za transportem, a ja muszę się uwijać ze skrzynkami. Jest mi coraz ciężej, ale tempo musi zostać zachowane. W końcu zależy od tego nie tylko mój zarobek, ale i całej ekipy. Wszystkich kontrolują przecież skanery i kody się zagapiam i skrzynka ze szparagami leci dalej. Trzeba zatrzymać taśmę. - Skoncentruj się, tu trzeba zap**ć - krzyczy minuty na minutę skrzynki wydają mi się coraz cięższe. Nie wszystkie już więc starannie układam wewnątrz, zdarza mi się je rzucać do środka. Na moje nieszczęście dostrzega to Andrzej. Przygląda się chwilę mojej pracy. Gdzieś odchodzi, ale za chwilę Słuchaj, Mateusz, ty tu nie dasz rady. Chłopaki pracują tu na akord, zwalniasz tempo - tłumaczy. Zapewnia mnie, że to jednak wcale nie koniec mojej przygody ze szparagami. Mogę iść na pole, tam na pewno sobie poradzę. Czuję nieco ulgi, bo nie wiem, czy udałoby mi się przerzucać skrzynki osiem każe mi iść do biura. Tam powiedzą, gdzie iść na pole. A ja czuję, że wreszcie mam czas, by porozmawiać z pracownikami. Już wiem, że pracuje tu sporo Ukraińców. Czy to dlatego, że Polakom szparagi już się nie opłacają?Szukam rozmówców. Idzie mi kiepsko, przecież każdy teraz ma ręce pełne roboty. W końcu spotykam młodego mężczyznę. - To prawda, co mówią, nie ma już tylu chętnych Polaków do takiej pracy. Jeszcze rok temu rejestrowali tu nowych kandydatów kilka razy dziennie. Teraz - tylko o ósmej - mówi szparagów w okolicach Brandenburga- Sytuację ratują Ukraińcy, którzy przyjechali do pracy w Polsce. Tu mają lepszy pieniądz. No i jest sporo Rumunów - tłumaczy mi. Czy jego zdaniem zbiory są zagrożone? - Aż tak to nie. Gdzie w Polsce zarobi się 2 tysiące w tydzień? Jeszcze długo Polacy będą jeździć - mówi potem młodą kobietę. Pracuje przy obróbce szparagów w jednej z hal. - Pochodzę z Dolnego Śląska. Kiedyś pół mojego miasta jeździło na szparagi do Niemiec. Teraz pojedyncze osoby. Są za to Ukraińcy. Wśród naszych kierowców 2/3 osób to właśnie Ukraińcy - opowiada. - A Rumuni? - pytam. - Jest ich trochę. Zdarzają się różne nacje na tych zbiorach. Na pewno Polaków coraz mniej. I się nie dziwię. Robota mało przyjemna - podpisaniu umowy dostałem kody, które trzeba było przykleić na skrzyniach. Dzięki nim szefowie wiedzieli, ile powinni mi zapłacićJadę na pole. Szparagowe uprawy rozciągają się kilometrami - i docierają aż do przedmieść 70-tysięcznego Brandenburga. Dostaję krótkie przeszkolenie ze zbierania szparagów. Deklaruję jednak, że propozycji nie przyjmę. Entuzjazmu to nie budzi. - Brakuje ludzi? - pytam. - Trochę tak - więc wrócić do biura i oddać 50 euro. Szefowa też nie jest zachwycona. - To może zróbmy tak. Pan jeszcze to przemyśli na spokojnie. A 50 euro jeszcze będzie tu na pana czekało z pół godzinki - jednak, że jestem zdecydowany. Zahaczam jeszcze o niemiecki sklep. Kilogram szparagów kosztuje w nim 8,9 euro. Tymczasem za zebranie kilograma na polu płaci się około 60 newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze szparagów w Niemczech to praca dla dobrowolnych niewolników. Wiem coś na ten temat, bo ja też kiedyś nim tam ostatni rok na szparagach na hali przy wannach w 2012r. Miałem wtedy 5 euro na godzinę, Byłem cały maj od 1 do 31 i przepracowałem 440 godzin. Nigdy więcej za takie pieniądze. Człowiek nie ma czasu się zregenerować, stopy odparzone i odciski na dłoniach. Wielki chachment bo nawet nie można dostać zwrotu podatku. jednego roku byłem w polu i jak było zimno to szparaga nie ma. Biegaliśmy po polu 12 godzin za 30 euro. Za zmianę foli z czarnej na białą też nie płacą a przecież czas też leci. Kantują jak mogą i dlatego Polacy przestali już jeździć. taka umowa, że do niczego się nie kanapy ukraińskie sa JUZ wszędzie, sam i ast walczyć o swój kraj to takie dziennikarstwo to rozumiem, poszedł chłop pozapiuerdalać na pole i zrobił reportaż jak jak tusk ogłosił jako sukces mozliwość wyjazdu polaków do pracy w germanii bez wizy
Szparagi Foto: 123RF Niemieccy plantatorzy narzekają na brak polskich rąk do pracy przy zbiorach szparagów, na które zaczął się już sezon. Tematy: praca praca w Niemczech praca za Mimo pandemii już niebawem w Niemczech ruszą prace sezonowe przy zbiorze szparagów. Będzie to już drugi taki sezon w dobie koronawirusa, ale jak deklarują rolnicy są do niego lepiej przygotowani niż przed rokiem i wprowadzają surowe zasady higieny. Ile moZ tego artykułu dowiesz się:Lada w moment w Niemczech rusza praca przy zbiorze szparagówJaką stawkę dzienną oferują rolnicyJak zmienią się zasady pracy w związku z pandemiąNiemcy oferują pracę przy zbiorze szparagówJeżeli pogoda pozwoli to już na przełomie marca i kwietnia rozpocznie się w Niemczech zbiór szparagów. Dla rolników będzie to już drugi sezon w dobie pandemii. Jak podkreśla w rozmowie z serwisem jeden z nich, są do niego lepiej przygotowani niż przed Można trochę lepiej przewidzieć, czego można się spodziewać w tym roku. W zeszłym roku w marcu nie wiedzieliśmy nic - mówi Chris Hensgens, rolnik z drugiego co do wielkości gospodarstwa produkującego szparagi w Selkfant, które znajduje się w okręgu Heinsberg, który był pierwszym hotspotem koronawirusa w wspomina, że gdy tylko pojawiły się rok temu pierwsze informacje o pandemii, kilku pracowników natychmiast wróciło do domu. Jak z pracownikami będzie w tym roku? Na razie w gospdarstwie Hensgensów jest jeszcze cicho i spokojnie. Jak podkreślają rolnicy, bez pracowników sezonowych nie można by uprawiać 250 hektarów najczęściej przybywają pracownicy sezonowi? Z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, przede wszystkim z Rumunii i to właśnie osoby z tego kraju pracują już na początku sezonu (przebywali oni na farmie rok temu w momencie nadejścia pandemii, kilku z nich zdecydowało się wrócić do domu). W okresie wakacyjnym dołączają do nich studenci z zbiorach szparagów pracują również Polacy, choć w zeszłym roku jak niedawno informowaliśmy dotarło ok. 20 proc. mniej osób z naszego kraju, a także z Rumunii. Jak będzie tym razem? Dobrym znakiem dla rolników może być zainteresowanie podjęciem pracy przez Polaków i Rumunów o którym mówił niedawno w rozmowie z „Die Welt” prezes Stowarzyszenia Beelitz Asparagus Juergen Jakobs. - Będziemy zadowoleni, jeśli przyjadą wszyscy, którzy to zasygnalizowali – powiedział w rozmowie z gazetą Jakobs, cytowany przez Polską Agencję związku z obecną sytuacją pracujących przy zbiorze szparagów w gospodarstwie Hensgensów obowiązywać będą surowe zasady higieny, co jest dla wszystkim ogromnym wyzwaniem logistycznym. Jak podaje tylko część pracowników może być zakwaterowana w długich budynkach mieszkalnych, które są wyposażone w pokoje czteroosobowe, duże wspólne kuchnie, świetlice i sanitariaty. Dla pozostałych wynajmowane i ustawiane są kontenery mieszkalne z dodatkowym zapleczem sanitarnym, co kosztuje euro. Na tym jednak nie koniec wydatków, bo ok. 10 000 euro trzeba przeznaczyć na personel sprzątający, który regularnie dezynfekuje umywalnie, korytarze i gospodarstwie Hensgensów pracownicy zostaną podzieleni na stałe grupy, które będą pracować i mieszkać razem. Opracowano harmonogram, w którym ustalono, kiedy która grupa idzie na pola i kiedy wraca. Powstały również barierki, które wyznaczają dotyczą również kwestii posiłków. W kuchni może przebywać jednocześnie tylko siedem osób, a posiłki pracownicy muszą zjadać w pracownicy dotrą na farmę, musza przy wjeździe na teren naszego zachodniego sąsiada pokazać negatywny wynik testu na koronawirusa. Kilka dni później zostaną ponownie przebadani na terenie gospodarstwa. Rolnicy liczą się z tym, że będą musieli regularnie przeprowadzać testy na własny koszt. Wspominają, że gdy rok temu na farmach truskawek w Bawarii pojawiły się informacje o zakażeniach, przebadano wszystkich pracowników, co kosztowało 7000 sytuacji, gdy osoba pracująca na farmie Hensgensów zachoruje, trafi do szpitala, gdyż gospodarze wykupili prywatne ubezpieczenie zdrowotne dla wszystkich pracowników. Jak zauważa portal, nie jest to standardem, gdyż w Niemczech pracownicy sezonowi, którzy nie są zatrudnieni dłużej niż 70 dni w roku, są zwolnieni z obowiązkowych ubezpieczeń społecznych. Ani pracownicy, ani pracodawcy nie muszą w tym czasie płacić składek na obowiązkowe ustawowo ubezpieczenie zdrowotne, emerytalne i na wypadek można zarobić?Ile można zarobić przy zbiorze szparagów? W gospodarstwie Hensgensów oferowane jest 9,50 euro za godzinę plus premię zależną od osobistej wysokości zebranych plonów. Dzień pracy trwa 8-9 godzin, co oznacza, że stawka dzienna wynosi prawie 400 zł. Portal zwraca jednak uwagę, że od zarobków należy odliczyć 200 euro, które musi być zapłacone za podróż do i z gospodarstwa oraz dziewięć euro dziennie za zakwaterowanie. - W zależności od wydajności, nasi pracownicy mogą zarobić do 2500 euro miesięcznie – mówi euro miesięcznie oznacza, że w przeliczeniu na złotówki na zbiorze szparagów można zarobić ponad 11,5 tys. zł.

I możliwość wykorzystania pracy do generowania w sezonie dochodu, którego nie byliby w stanie wygenerować z powodu warunków panujących w Rumunii – gdyby w ogóle była tam dla nich praca” – pisze „Rheinische Post”. Płaca minimalna wynosi w tym roku w Niemczech 9,50 euro brutto za godzinę.

Zarażonych jest już 130 osób. Setki innych pod okiem ochroniarzy wychodzą tylko do pracy. DW dotarła do Polaków pracujących na jednej z największych niemieckich farm szparagów, na której wybuchła epidemia koronawirusa. Agnieszka do Thiermanna przyjeżdża od lat, więc wiedziała, że zbiór szparagów to ciężka praca. Wiedziała też o dwóch tygodniach „roboczej kwarantanny” po przyjeździe. Ale po ponad miesiącu w izolacji ma już dość. – Jesteśmy jak niewolnicy. Naszą grupę pilnuje dwóch ochroniarzy i przewożą nas tylko z domu do pracy i z powrotem. Ilona boi się zarażenia, więc odmawia dalszej pracy. – Gdybym wiedziała, że tak będzie, to bym nie przyjechała – mówi. W swoim pokoju czeka na koniec kwarantanny, żeby wrócić do Polski. Za każdy nieprzepracowany dzień firma odciąga jej opłatę za zakwaterowanie. Jej współlokatorki nadal pracują, więc Ilona każdego dnia boi się, czy nie przyniosą wirusa z zakładu. 1011 osób pracuje aktualnie na farmie szparagów Heinricha Thiermanna w Kirchdorfie (Dolna Saksonia). 412 z nich to Polacy, jest też wielu pracowników z Rumunii. Pod koniec kwietnia, gdy zaczynała się „robocza kwarantanna”, zarażonych było 47 pracowników. Dzisiaj to już 130 osób. Firma i lokalne władze odmawiają informacji o liczbie osób w szpitalu. Nieoficjalnie słyszymy o pięciu osobach, w tym jednej w ciężkim stanie. Kwarantanna na farmie Thiermann w Kirchdorfie DW dotarła do sześciu polskich pracowników, którzy przez telefon opowiedzieli o sytuacji za zamkniętą bramą jednej z największych farm szparagów w Niemczech, w połowie drogi między Bremą a Hanowerem. Wszystkie imiona są zmienione, bo nasi rozmówcy nadal znajdują się na farmie lub czekają na wypłatę. Pracownicy zarzucają firmie niedotrzymanie zasad sanitarnych, spóźnioną reakcję na pierwsze przypadki zakażeń oraz brak informacji podczas izolacji. Ci, którzy chodzą do zakładu, boją się o swoje zdrowie. Ci, którzy odmawiają pracy, dalej muszą płacić za zakwaterowanie. Pandemia po raz kolejny eksponuje nierówności na europejskim rynku pracy. Tysiąc osób pod kluczem O dwutygodniowej kwarantannie zdecydował 30 kwietnia powiatowy urząd sanitarny. – Ze względu na rozproszone występowanie infekcji w firmie nie było możliwe jednoznaczne określenie osób, które miały bliski kontakt z zakażonymi – tłumaczy decyzję Mareike Rein, rzeczniczka powiatu Diepholz. Innymi słowy: wirus był już wszędzie. Firmy ochroniarskie pilnują przestrzegania kwarantanny Spotkań zabroniono nawet małżeństwom, które pracują w innych częściach zakładu. Po tym, jak lokalne gazety donosiły o robotnikach wychodzących na zakupy, kwater zaczęli pilnować ochroniarze. Zakład serwuje obiady i kolacje, ale dopiero przed kilkoma dniami zorganizowano skuteczny system zakupów podstawowych produktów spożywczych i środków higieny. Na farmie u króla szparagów „Robocza kwarantanna” oznacza zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania – z wyjątkiem pracy. To rozwiązanie skrojone w czasie pandemii na potrzeby niemieckich fabryk, rzeźni i farm, w których pracują pracownicy sezonowi, przeważnie z Europy Wschodniej. Nawet wybuch epidemii nie zatrzymuje produkcji. Tak jak na farmie Henricha Thiermanna. Thiermann jest jednym z największych producentów szparagów w Niemczech. Na około tysiącu hektarach w Dolnej Saksonii i Brandenburgii setki pracowników z Europy Wschodniej co roku zbierają tony tych ukochanych przez Niemców warzyw. Heinrich Thiermann w 2017 roku Według „króla szparagów”, jak nazywają go niemieckie media, sytuacja jest pod kontrolą. Już po wybuchu epidemii zapewniał w lokalnej gazecie „Kreiszeitung”, że zakład trzyma się planu sanitarnego, który zakłada, że „ci którzy mieszkają razem, pracują razem”, pracownicy badani są dwa razy w tygodniu, a ochroniarze kontrolują kwatery, „żeby zapobiec przemieszaniu”. Na taśmie ramię w ramię Marzena być może nadal byłaby zdrowa, gdyby podział na grupy dobrze działał. Ale ona i jej współlokatorka pracowały przy dwóch innych taśmach do sortowania szparagów. Pierwsza zachorowała jej koleżanka, a potem ona. Teraz obie znów mieszkają w jednym budynku – dla zakażonych. – Gdy przychodzimy 50-osobową grupą do pracy, dzielą nas po dwanaście osób na jedną maszynę. Ale nie zwracają uwagi na to, kto mieszka razem – mówi. – Zdarza się też, że rano jesteś w jednej grupie, a po obiedzie idziesz na inną halę i pracujesz z innymi ludźmi – dodaje. Sortownia szparagów w zakładzie Thiermanna w Kirchdorfie Polacy pracują głównie w halach produkcyjnych: przy myciu, sortowaniu i pakowaniu szparagów. W polu są przede wszystkim Rumuni. – Przy taśmie na sortowni nie ma możliwości trzymania odstępu. Maszyna pracuje bardzo szybko i cały czas trzeba się ruszać, pomagać sąsiadce. Pracujemy ramię w ramię – mówi Marzena. Rozmówcy DW przyznają, że w pokojach mieszkają w tym roku po dwie, trzy osoby, a nie jak zwykle po osiem. Brygadzistki zwracają też uwagę na noszenie masek ochronnych i zachowanie odstępów. Ale robotnicy cały czas się mieszają. – My byłyśmy już po 14-dniowej kwarantannie, a autobusem do pracy jechali z nami ludzie, którzy dopiero co przyjechali na farmę – opowiada jedna z nich. Pierwszy test po trzech tygodniach Za skalę wybuchu koronawirusa na farmie wydaje się odpowiadać spóźniona reakcja na pierwsze zakażenia. – Powinni nas testować od momentu pierwszych zachorowań, a nie dopiero kiedy zaczęła się plaga – mówi Agnieszka. Tak jak większość pracowników przyjechała na farmę w pierwszej połowie kwietnia. Pierwszy szybki test dostała dopiero trzy tygodnie później, 28 kwietnia. Pracownik z Rumunii przy zbiorze szparagów w Saksonii-Anhalt Tylko kiedy wykryto pierwsze przypadki? Zakład Thiermanna nie odpowiada na to pytanie. Rzeczniczka urzędu zdrowia mówi o pierwszych zgłoszeniach w tygodniu między 19 i 25 kwietnia. Polscy pracownicy niezależnie od siebie donoszą o pierwszych chorych już 18 kwietnia. Oznaczałoby to, że od wykrycia pierwszych przypadków do zbadania całej załogi wirus miał aż dziesięć dni na rozprzestrzenianie się po farmie. Strajk i ucieczki do Polski – To był horror – czterdziestokilkuletnia Barbara wspomina 28 kwietnia, czyli dzień pierwszych testów. – Dziewczyny z pozytywnymi wynikami od południa do północy czekały na dworze, aż ktoś zabierze je do innego hotelu. Inne płakały, bo chciały wracać do domu, ale już ich nie wypuszczali. Nikt nie wiedział co się dzieje – opowiada. Jeszcze tej samej nocy pracownice z negatywnymi wynikami zdecydowały się na strajk. Przez dwa następne dni około sto Polek nie wychodziło do pracy. Ze strachu przed koronawirusem, ale także żądając lepszych warunków. – Szef przyjeżdżał negocjować z grupowymi, ale zwykłych pracowników traktują tu jak powietrze – mówi Agnieszka. Z okien widziały tylko, że do pracy nadal jeździły zakwaterowane w pobliżu Rumunki (pracownicy mieszkają w 30 różnych budynkach wokół farmy). Sortownia szparagów na farmie Thiermann Co najmniej kilka osób wykorzystało zamieszanie i uciekło do Polski. Bez wypłaty. Firma nie odpowiedziała na zapytanie DW, czy te osoby otrzymają jeszcze pieniądze, ale nieoficjalnie dowiadujemy się, że odmawia im zapłaty za przepracowane godziny. 6,80 euro na rękę, a 9,80 za łóżko i obiad Strajkujące pracownice domagały się też lepszych zarobków. Ich umowy mówią o wynagrodzeniu „w systemie premiowym, przy zachowaniu płacy minimalnej” (aktualnie minimalna stawka w Niemczech to 9,50 brutto na godzinę). Ale stawka netto waha się każdego dnia i jest nieprzejrzysta dla samych pracowników. – Teraz wychodzi nam na rękę 6,80 euro – mówią dwie kobiety. Od tego odjąć trzeba opłatę za zakwaterowanie i obiad, w tym roku 9,80 euro za dzień. Żeby dobrze w tym systemie zarobić, trzeba przepracować jak najwięcej godzin. A tych jest w tym roku mało. W niektóre dni pracy starczało na cztery, pięć godzin. – Nie powinni nas tylu ściągać, skoro jest tak mało roboty – mówi jedna z Polek. Firma odpowiada, że za przestoje odpowiada zimny kwiecień. Teraz, gdy robi się cieplej, szparagów i pracy ma być więcej. Strach przed dłuższą kwarantanną Przymusowa izolacja wygasiła jednak strajkowy zapał. Po dwóch dniach coraz więcej kobiet zaczęło wracać do pracy. – Nie odpowiedzieli na nasze żądania, bo wiedzieli, że i tak nie możemy stąd wyjechać. A do tego za każdy dzień nadal płacimy za mieszkanie – mówi Agnieszka. Kto liczy na wypłatę, musi wrócić na halę. Pracownicy, którzy chcą wracać do Polski, stoją przed dylematem: – Co będzie, jeśli pójdę do pracy, a koleżanka z taśmy będzie zakażona? Przecież wtedy znów przedłużą mi kwarantannę – wyjaśnia jedna z nich. Do dzisiaj kilka kobiet odmawia wychodzenia do pracy i czeka na koniec kwarantanny. W piątek, 14 maja, mają wyjechać do Polski. Pod warunkiem, że wirusa nie złapią do tego czasu ich współlokatorki. Przepisy pozwalają zatrudniać bez ubezpieczenia Niemieckie związki zawodowe krytykują „robocze kwarantanny” w czasie pandemii. Zdaniem Piotra Mazurka z poradni pracy „Uczciwa Mobilność” („Faire Mobilitaet”) w Oldenburgu bezpieczniej byłoby przejściowo zamykać firmy, aby przerywać łańcuchy zakażeń. – Pracodawcy mają w takiej sytuacji prawo do zwrotu kosztów od państwa i mogą zapłacić pracownikom za przestój. Ale oczywiście nie mieliby wtedy zysku z produkcji – wyjaśnia. Mazurek przypomina, że za sytuację w niemieckich zakładach w dużym stopniu odpowiadają politycy. Na przykład w ubiegłym tygodniu, gdy wirus szalał już w Kirchdorfie, niemiecki parlament zmienił prawo tak, aby pracodawcy mogli w tym roku zatrudniać pracowników sezonowych bez ubezpieczenia nawet przez 102 dni, a nie 70, jak przed pandemią. – To skandaliczne, praktycznie jak rosyjska ruletka: kto zachoruje, ma pecha. To oszczędzanie za wszelką cenę, żeby tylko szparagi w Niemczech były jak najtańsze – mówi Mazurek. W zeszłym roku w kwarantannie były setki pracowników rzeźni Toennies Anke Mayer, rzeczniczka Thiermann GmbH, zapewnia, że wszyscy pracownicy tej farmy są ubezpieczeni. – W wypadku choroby nie ponoszą żadnych kosztów i dalej otrzymują pensję – informuje. W umowach pracowników, do których wgląd miała DW, nie ma jednak informacji na ten temat. Z kolei Marzena, jedna z zarażonych, mówi nam, że nawet w obowiązkowej izolacji dalej musi płacić za zakwaterowanie. Zarobić i wyjechać Barbara, która w tym roku po raz pierwszy przyjechała na szparagi, wspomina swoje rezolutne nastawienie. – Słyszałam, że jest ciężko, ale ja żadnej pracy się nie boję – mówi. Po kilku tygodniach na farmie zarzeka się. – Już nigdy nie wrócę. Nie w tych warunkach, nie za te pieniądze. Ale mimo tego, że Niemcy szukają nowych pracowników sezonowych coraz dalej na wschodzie, to nadal setki Polaków jeżdżą do tych prac. Przede wszystkim ci, którzy już do tego przywykli. Po ciężkiej pracy po kilkanaście godzin przez siedem dni w tygodniu wracają do domu z kilkoma tysiącami euro. – Jedna ma remont, druga zbiera na auto, trzecia ma własną działalność, ale bierze urlop, żeby podreperować budżet. Nasz plan jest co roku ten sam: przyjechać, zarobić i jak najszybciej wrócić – mówi Agnieszka. W tym roku pandemia krzyżuje im plany. jestem zainteresowana pracą sezonową w Niemczech, mam doświadczenie przy zbiorze malin,obecnie co roku wyjeżdżam do pracy za granicą przy zbiorze szparagi. tel. 503 322 941 Zaloguj się aby odpowiedzieć Rodzaj współpracy: Umowa o pracęWymiar pracy: PełenWymagany język niemiecki: NieZakres obowiązkówPraca przy zbiorach lat 1400€Do: 2400€pro-suma GmbH ogłasza nabór dla pracowników sezonowych przy zbiorze szparagi w Niemczech. Opis stanowiska pracy: Praca odbywa się przy ręcznym zbiorze szparagi w gospodarstwie rolnym. Osoba na w/w stanowisku będzie odpowiedzialna za wszystkie prace związane z jej zbiorem. Praca w okresie od kwietnia do czerwca 2021 Wynagrodzenie: stawka godzinowa bądź na akord- zależna od pracodawcy. Wymagania: Kandydat na w/w stanowisku musi posiadać dobrą kondycję fizyczną oraz okazywać zaangażowanie w wykonywaną pracę. Pracodawca zapewnia umowę na zatrudnienie sezonowe, ubezpieczenie zdrowotne oraz zakwaterowanie (płatne lub bezpłatne) Osoby zainteresowanie powyższą oferta pracy zapraszamy do wysłania swojej kandydatury poprzez formularz zgłoszeniowy na stronie : Po przesłaniu dokumentów aplikacyjnych i akceptacji przez kontrahenta, udzielimy Państwu szczegółowych informacji na temat zatrudnienia oraz wynagrodzenia. Zapraszamy do współpracy ! .
  • rvm31sapnj.pages.dev/144
  • rvm31sapnj.pages.dev/398
  • rvm31sapnj.pages.dev/166
  • rvm31sapnj.pages.dev/139
  • rvm31sapnj.pages.dev/153
  • rvm31sapnj.pages.dev/341
  • rvm31sapnj.pages.dev/38
  • rvm31sapnj.pages.dev/92
  • rvm31sapnj.pages.dev/3
  • szparagi w niemczech praca